Wieczór
Podczas wieczornego biegu zobaczyłam ją. Spadającą gwiazdę. Kilka dni temu. Końcówka lutego. Żadna tam sierpniowa noc spadających gwiazd. Spadła tak po prostu na moich oczach. Może chciała, abym ją zobaczyła? A może wręcz przeciwnie, wybrała taki moment, w którym nie spodziewała się, że ktoś patrzy. A tu nagle niespodziewanie ja.
Zdążyłam pomyśleć życzenie. Ale musiałam być szybka i mieć je w zanadrzu. Przechytrzyć ją. To nie jest proste zazwyczaj, liczy się refleks, ale udało się, to pewnie dlatego, że w ostatnich dniach myślałam usilnie o pewnej jednej rzeczy. Wybiegłam na ulicę, aby zebrać myśli, a tu nagle ona.
Dlaczego?
Jednak nie mogę przestać się zastanawiać, dlaczego spadła ta gwiazda. Dlaczego postanowiła spaść. I czy rzeczywiście była to świadoma decyzja? Czy przypadek? Splot okoliczności.
A może to właśnie na moich oczach upadł anioł. Upadł, czyli zstąpił na ziemię? Postanowił(a) (bo nie wiem jaki rodzaj), że chce żyć na własną rękę, według własnej woli. Podjął decyzję. I powiedział, raz się żyje. A może umiera? Umierać dla starego świata myślę, że można wiele razy. A może to nie był wcale upadek. Tylko skok. Odważny skok. Takiego skoku mi też potrzeba.
Umiesz czytać?
A może to żaden anioł. Tylko znak. Coś, co łatwo można pominąć, przeoczyć. Wystarczyłoby, abym w tamtej sekundzie odwróciła głowę w drugą stronę, albo spojrzała w dół. I nic dla mnie by się nie zadziało. Ale zadziało się. Zobaczyłam ten znak. I wiem już, że spełnię moje marzenie. Dostałam sekretne przyzwolenie. Potwierdzenie, że idę w dobrą stronę.
Szukajcie znaków. Czytajcie znaki. Czasem są na niebie. A czasem na ziemi.