Niezły pasztet

pasztet okiem słomianki
To nie jest kolejny przepis na wegetariański zdrowy pasztet fit.

Choć moje zdjęcie właśnie takowy przedstawia. Ten pasztet faktycznie może być niezły. Zgaduję co najmniej po wyglądzie, bo jeszcze go nie pokroiłam (lekka spalenizna po bokach jeszcze nikogo nie zabiła).

Ale co, jeśli mamy w życiu właśnie taką sytuację, ale już nie kulinarną? Co jeśli jedyne, co możemy powiedzieć w tym momencie, to “niezły pasztet!”? Względnie można zamienić to na bigos (dla miłośników kapusty) – “ale nawarzyłem bigosu”  lub wersja dla krwiopijców – “ale kicha”, czyli tradycyjna kaszanka.

W życiu jak w kuchni

Okazuje się bowiem, że w życiu jest jak w kuchni. Czasem coś kipi, czasem wrze, czasem się dusi. A czasem tylko zwyczajnie spokojnie pyrka. Najgorzej jednak, jeśli nic nie gotujemy. Nie próbujemy. Nie eksperymentujemy. Dlaczego? Bo wtedy się nie rozwijamy. Nie uczymy.

Znacie na pewno osoby, które żyją asekuracyjnie, boją się podjąć jakikolwiek krok, decyzję, działanie. By nie ponieść porażki. Nie sparzyć się. Niestety czasem trzeba się sparzyć.

Nie od razu Kraków zbudowano

Lub bardziej adekwatnie można by powiedzieć: nie od razu bigos ugotowano.

Nie staniemy się kucharzami od razu, tak samo nie staniemy się królami życia od razu, ani mistrzami komunikacji. Nie od razu stworzymy udany związek. Musimy swoje błędy popełnić, odbębnić, czasem przesolić, czasem przepieprzyć, a czasem nie doprawić, a nawet zapomnieć dodać podstawowe składniki (zrobiłam kiedyś ciasto bez wymaganego oleju – gdy jeszcze nie znałam przepisów na ciasta bez tłuszczu).


Tylko po to, by wyciągnąć wnioski na przyszłość.  By wyciągnąć lekcje i móc zastosować poprawki następnym razem i podziwiać, jak tym razem pięknie ciasto rośnie.

No ale co z tym pasztetem?

Nic. Można poszukać wartościowego kawałka, może nie wszystko jest tak fatalne, jak to wygląda na pierwszy rzut oka. Można przeanalizować, co poszło nie tak i dlaczego. Można zrozumieć, że to była tylko kolejna próba na drodze do perfekcji. I kolejna lekcja, kolejna nauczka. Kolejne doświadczenie, które czyni nas mądrymi (i cóż, że po szkodzie, ale przed kolejną!). Aha, można jeszcze spróbować posprzątać.

Kuchnia życia

I może znowu się nie udało. Spleśniał zakwas z buraka. Przypaliła się cebulka. Może znowu jest niezły pasztet. Ale to był ostatni raz. Następnym razem…! Już przecież wiem, o co chodzi. Następnym razem pokażę, na co mnie stać.

Zaczynam od razu. Lecę do kuchni. Życia. Paa!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *